Słońce właśnie wyłoniło się zza szczytów gór północy. Wszystkie koty oderwały się już od głębokiego snu i zaczęły się zajmować swoimi sprawami. Poza jedną kocicą. Ona natomiast leżała przykryta swoim ogonkiem. Młoda zastępczyni Klanu Wschodu. Jeszcze dwa dni temu,nie spodziewała się,że zostanie zastępcą. Ale jej ojciec miał do niej zaufanie. Dlaczego wybrał ją? Czy jestem na to gotowa? Nawet przez sen zadawała sobie te pytania.
Kotka spała w najlepsze,i pewnie spała by dalej,gdyby nie Liliowa Łapa.
-Wstawaj leniu! - wrzasnęła - cały dzień śpisz!
-Um...
Różany Cierń otworzyła niepewnie oczy i spojrzała na kociaka. Rozciągnęła się jednoczesnie zaczynając kąpiel.
-Róża,miałaś wziąć mnie i chłopaków na polowanie! -krzyknęła Liliowa Łapa
-A no tak! Zapomniałam.
-Tak,jak zawsze. -zadrwiła
-Siostra,nie będę mieć teraz tyle czasu dla Ciebie,Mglistej Łapy i Dzikiej Łapy.
-Przecież jeszcze nie masz tyle obowiązków. - powiedziała smutno kotka,po czym jej wyraz twarzy diamentralnie się zmienił - Dobrze... -szepnęła smutno,i zaczęła się kierować w stronę wyjścia. Robiąc przy tym gigantyczne oszklone oczka.
-Jeśli tata się zgodzi,to mogę na chwilkę was wziąć.
Liliowa Łapa o mało nie podskoczyła z radości.
-Dziękuję! -krzyknęła
Chwile potem córki napotkały swojego ojca,przywódcę rozmawiającego z jednym z wojowników. Jak tylko odesłał on wojownika,zastępczyni podeszła do taty.
-Możemy iść na polowanie z Mglistą i Dziką Łapą? Proszę,tato.
-No dobrze,ale przypominam Ci,że niedługo zebranie koło Kamienia Przywódców. Masz się przygotować.
Róża uśmiechnęła się i odeszła. Kilka minut później kocica wraz z siostrzyczką rozmawiały o edukacji jej braci.Czas szybko zleciał. Mglista i Dzika Łapa właśnie byli uczeni przez Postrzępionego Ducha, który zastępował chorego mentora Dzikiej Łapy
-Dlatego nie wolno przekraczać granic - Och, witaj Różany Cierniu
Widać było, że rodzeństwo Róży od razu jak usłyszeli trzy ostatnie zdania,zaczęli gadać cicho,między sobą, że wreszcie nastąpi koniec lekcji.
-Nie przeszkadzam? - spytała kocica
-Nie,oczywiście,że nie. - powiedział nauczyciel
-Mogłabym wziąć moich braci na polowanie?- spytała
-Oczywiście. - powiedział Postrzępiony Duch
Młode kocury zerwały się na łapy,i zaczęły iść w stronę starszej siostry. Jak byli kilka metrów dalej jeden z braci nagle spytał Liliową Łapę, czemu nie pojawiła się na lekcji, skoro jej nauczyciel jest zdrowy
-Bo poszłam obudzić Różanego Ciernia - powiedziała Liliowa Łapa
-To nie fair! -dołączyła się do rozmowy Dzika Łapa
-Dobra, koniec kłótni. -przerwała im zastępczyni Klanu
Szli tak mnóstwo czasu w śmiechu,żartach oraz małych kłótni.
-Zaraz dojdziemy do Kamienia Przywódców.
Trojaczki ciągle zadawały pytania,czy kamień jest tak duży, jak mówią,ale starsza siostra nie chciała im nic mówić.
Kiedy doszli na miejsce, maluchy zaniemówiły. Kilka minut stały i gapiły się na kamień przywódzców, jak w transie. Zaraz ocknęły się,i zaczęły chodzić po nim i się bawić.
-Coś wam pokażę. - powiedziała nagle zastępczyni
Wszystkie kociaki podeszły do niej zaciekawione. Kocica zaczęła iść w stronę krzaków pod kamieniem przywódców,i nagle zniknęła. Jej rodzeństwo poszło w jej ślady,i nagle ujrzały wielką jaskinie.Na ścianach groty było mnóstwo odłamków drogocennych kamieni,co dawało efekt gwiazd na niebie.
Róża im opowiedziała legendy o tym magicznym miejscu. Kociaki siedziały uważnie,jak nigdy w życiu. Nie chciały,żeby przeleciało chodź by jedno słowo.
-A kiedy ten kamień świeci? - spytała Liliowa Łapa
-Tylko o północy. - odpowiedziała tajemniczo -Dobra,musimy coś teraz upolować.
Kociaki niechętnie wyszły z jasniki, ale popierały pomysł Róży,bo były już bardzo głodne.
Pierworodna córka przywódzcy, weszła na kamień przywódców,aby się porozglądać. Kiedy tak patrzyła w stronę terenu zachodu,zauważyła jakiegoś kociaka leżącego,próbującego wstać. Kotka wiedziała,że nie wolno wchodzić na teren zachodu,ba,na żaden inny teren. Ale patrząc na bezradnego małego kociaka,włączył jej się instynkt macierzyński.
-Macie się stąd nie ruszać! Zrozumiano?
Nie zważając na odpowiedź, ruszyła na pomoc.
Róża w kilku sprawnych i szybkie skokach pojawiła się koło futrzaka. Podniosła go z ziemi oraz sprawdziła czy reszta ciała kociaka jest zdrowa. Na szczęście odetchnęła z ulgą. Nagle usłyszała szelest za sobą. W ostatniej chwili zdążyła unikąć rozwścieczonego pręgowanego kocura. Jak napastnik wylądował,od razu szykował się do ataku. Parę chwil później znów się na nią rzucił. Tym razem Róża była na to przygotowana. Wysunęła pazury, i zaczęła walczyć.
-Ja chciałam pomóc temu kociakowi! - krzyknęła zastępczyni
Szybkim ruchem przykuła kocura łapami do ziemi,i szybko zrozumiała ,że to był błąd. Na szczęście kocur jej uwierzył.
-Wynoś się - krzyknął pręgowany napastnik
Kotka posłusznie odeszła.
Tym razem na szczęście skończyło się na kilku zadrapaniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz